17 stycznia 2011

Pechowy dzień;/

Oj kiepsko kończę ten dzionek.
Cały jakoś się tak beznadziejnie ciągnął:/
Przypaliłam zupkę Szczerbatkowi, zgubiłam jego wszystkie "uspokajacze";/ ( to fakt- z jego czynnym współudziałem, ale przeciez mama powinna "panować nad sytuacją").
Łobuziak maruder cały dzień dawał do wiwatu, pierwszy raz udalo mi się spartolić pieluszkę przy szyciu;/ A na koniec jeszcze przytrzaśnięte palce i to czym- szufladą ze sztućcami. Na dokładkę następnie te same poparzyłam  garnkiem:( W tym momencie wkroczył SuperMężoTat przejmując pałeczke w kuchni ( jeszcze bym sobie większą krzywdę zrobiła.
Palce spuchły jak ta lala- oby nie złamane, bo bolą okutnie:( A tak sie śmiałam z ukochaną mą psiapsiółeczką, że deską do prasowania załatwiłą sobie palec od stopy i to na ponad miesiąc.
To znak, że pora iść spać- dość obrażeń i zniszczeń na dziś. Męzuś aż bał sie mnie samej puszczać do łazienki, gdy widzaiał jak potknełam się o... STOŁEK w kuchni!!! ( palce u stopy też potłuczone).
Oj...
Jutro będzie nowy dzień:)
Ślę moc uścisków, słodkich snów wszystkim życzę:)
Dużo zdrówka - zwłaszcza chorowitym.

Brak komentarzy: