31 stycznia 2011

Zbliża się nieuniknione...

Ech co raz więcej niepewności w sercu mym się rodzi.

Otóż 7 lutego czas wracać do pracy...
Cieszę się, z jednej strony, gdyż brakuje mi dziewczyn z pracy, dzieciaczków, zajęć z nimi i całego tego ferworu przedszkolnego. Wiem, ze będzie to wspaniała odskocznia od domku i obowiązków mamy, lecz...
gdy widzę jak szybciutko rozwija się Szczerbatek, jak szybko nabywa nowych umiejętności i pomyślę, ze nie zobaczę tego pierwsza, aż serce mi się kraje.
Czy ktoś z kim zostanie maluszek też będzie pilnował by wysadzago na nocniczek gdy da znać że chce siku, czy będzie rozwijać jego umiejetności, czy książeczki będą czytane, itp itd...
Zaufać... inaczej nie znaczy gozej, lecz chciałoby sie temu dziecku całe serce oddać, pobudzać je do rozwoju na wszystkie znane mi sposoby, tulić, uśmiechać się, śpiewać, tańczyć z nim, pocieszać gdy główka znów dozna urazu, pokazywać, nazywać, uczyć, cieszyć się kochać, być...

Ach:(
Jeszcze 4 miesiace temu myślałam, że bedzie łatwiej.

Brak komentarzy: